piątek, 21 stycznia 2011

Co dalej z Tunezja?

W najnowszym „ The Economist“ tekst o Tunezji zatytulowany „Niech zapach Jasminowej Rewolucji sie rozprzestrzenia“. Tylko w jakim kierunku i w jakim celu?


W Tunezji panuje obecnie chaos, turystyka, ktora jest glownym zrodlem dochodu, jest w odwrocie. Caly system, ktory przez wiele lat byl budowany przez Ben Ali bedzie rozmontowany w kilka chwil. Jest to jeden z najlepiej rozwijajacych sie krajow Arabskich, z dobrze funkcjonujaca sluzba zdrowia, szkolnictwem i administracja publiczna. Oczywiscie skoro doszlo do zmian, to znaczy, ze ludzie mieli juz dosc zycia w biedzie, nieudanych reform, i patrzenia na bogacace sie elity. Trudno mi jednak pogodzic sie ze zdaniem, ze teraz moze zapanowac prawdziwa demokracja, ktora pchnie Tunezje i inne kraje arabskie na sciezke rozwoju. Jakie to typowe, obalic tyrana i zaprowadzic demokracje. Probowano tego ostatnio w Afganistanie i Iraku z mizernym skutkiem. Niestety krajom zachodnim brak wyobrazni. Nie da sie w kilka dni zmontowac systemu demokratycznego, w kraju gdzie nigdy takiego systemu nie bylo, odrzucajac zupelnie tysiace lat historii, kulture, tradycje i dogmaty religijne, ktore tam wciaz obowiazuja.

W krajach arabskich istnialy dwa osrodki wladzy, ktore sie wzajemnie przenikaly. Jedna to rzadzace dynastie, ktore wywodza sie jeszcze z czasow proroka, a druga to lokalny Ulama lub Imam, ktory jest osoba wyksztalcona przez jedna ze szkol koranicznych, a jego zadaniem jest stac na strazy poszanowania sharii oraz wladza sadownicza. Rzadzacy nie zrobia nic co nie jest zgodne ze zdaniem ulamy. Tylko taka dwoistosc wladzy pozwolila swiatu arabskiemu zachowac rownowage i rozwinac imperium oparte nie na sile wojskowej, a na wymianie handlowej, i to w czasach gdy Europa biegala z dzidami po lasach.

Oczywiscie nie mowie, ze demokracja w Tunezji nie jest mozliwa. Jest mozliwa, ale na zasadzie stopniowej adaptacji pewnych jej elementow, z poszanowaniem zdania autorytetow religijnych.

Kilka mniejszych krajow arabskich (ZEA, Katar, Bahrain) funkcjonuje na zasadzie quasi-demokracji, czyli autorytarnej wladzy rodziny rzadzacej, dbajacej o swoich obywateli i szanujacej ich prawa. W BBC ogladalem swojego czasu wywiad z Szejkiem Dubaju Al-Maktumem. Na pytanie dlaczego przyjechal do studia sam, bez ochrony, odparl: Spojrz na ten kraj, jego dobrobyt, czy naprawde sadzisz, ze ktos moglby mi chciec zrobic za to krzywde?

Demokracja to dobry system, ale nie zawsze to, co sie sprawdza w jednym kraju, zdaje egzamin w innym panstwie.

czwartek, 6 stycznia 2011

Suprise! Suprise!


W internetowym wydaniu "The Economist" znalazlem ciekawy wykres. Tak wiele sie mowi o Azjatyckich Tygrysach, rosnacej roli tych krajow i nazywa sie je najszybciej rozwijajacymi, i ja temu wierzylem, az do dzis. W dziesiatce krajow z najwiekszym srednim wzrostem ostatniej dekady  znajduje sie az 6 panstw afrykanskich, a prognoza na nastepne 5 lat jest dla nich jeszcze bardziej obiecujaca. Przy rosnacych kosztach pracy, dobr konsumpcyjnych, surowcow w Azji, Afryka wydaje sie nastepnym logicznym wyborem dla inwestorow. Sytuacja polityczna wielu krajow w Afryce jest juz na tyle stabilna, ze pozwala ze spokojem myslem o miejscu do robienia interesow. Szejkowie z Dubaju, chca by miasto to stalo sie centrum finansowym, ktore ze wzgledu na swoje polozenie geograficzne bedzie obslugiwalo operacje finansowe pomiedzy Azja i Afryka wiedzac, ze jest to obecnie najszybciej rozwijajacy sie kierunek wymiany miedzynarodowej. Dlaczego w naszych mediach tak malo Afryki, a tak duzo Azji? Mamy swoje stereotypy na temat Afryki dotyczace biedy, niedostatku, chorob itp., ale uwazam, ze czas sie przestac litowac, bo Afryka bardziej niz pomocy humanitarnej potrzebuje akceptacji jako pelnoprawny partner polityczny i biznesowy.

Zimowy kadr

Happy Feet

The Art Of Travel


Natrafilem przypadkiem na hulu.com. Dla mnie to najlepszy film jaki widzialem od lat. Moze dlatego, ze lezy mi temat. Kazdy podrozoje na swoj sposob. Kazdy chce innych przezyc i doswiadczen. Ja podrozoje pracujac. Zmieniam miejsce zamieszkania gdy konczy sie projekt i ruszam na inny. Czy musze tak zyc? Nie, ale chce.  99% znajomych i rodziny mysli, ze pracuje za granica aby sie dorobic, zbudowac dom i wrocic do Polski za kilka lat. Nie wiedza jak bardzo sie myla. Czym dluzej jestes w drodze tym wiecej rzeczy chcesz jeszcze zobaczyc i wiecej miejsc odwiedzic. Nie wiem czy bede potrafil powiedziec dosc. Gdybym byl sam, pewnie nie zatrzymal bym sie do poznej starosci. Pieniadze nie sa moim celem, sa jedynie srodkiem do realizacji celu (zaslyszane). A cel na dzis, to poznawac swiat i pokazywac go moim dzieciom.