W najnowszym „ The Economist“ tekst o Tunezji zatytulowany „Niech zapach Jasminowej Rewolucji sie rozprzestrzenia“. Tylko w jakim kierunku i w jakim celu?
W Tunezji panuje obecnie chaos, turystyka, ktora jest glownym zrodlem dochodu, jest w odwrocie. Caly system, ktory przez wiele lat byl budowany przez Ben Ali bedzie rozmontowany w kilka chwil. Jest to jeden z najlepiej rozwijajacych sie krajow Arabskich, z dobrze funkcjonujaca sluzba zdrowia, szkolnictwem i administracja publiczna. Oczywiscie skoro doszlo do zmian, to znaczy, ze ludzie mieli juz dosc zycia w biedzie, nieudanych reform, i patrzenia na bogacace sie elity. Trudno mi jednak pogodzic sie ze zdaniem, ze teraz moze zapanowac prawdziwa demokracja, ktora pchnie Tunezje i inne kraje arabskie na sciezke rozwoju. Jakie to typowe, obalic tyrana i zaprowadzic demokracje. Probowano tego ostatnio w Afganistanie i Iraku z mizernym skutkiem. Niestety krajom zachodnim brak wyobrazni. Nie da sie w kilka dni zmontowac systemu demokratycznego, w kraju gdzie nigdy takiego systemu nie bylo, odrzucajac zupelnie tysiace lat historii, kulture, tradycje i dogmaty religijne, ktore tam wciaz obowiazuja.
W krajach arabskich istnialy dwa osrodki wladzy, ktore sie wzajemnie przenikaly. Jedna to rzadzace dynastie, ktore wywodza sie jeszcze z czasow proroka, a druga to lokalny Ulama lub Imam, ktory jest osoba wyksztalcona przez jedna ze szkol koranicznych, a jego zadaniem jest stac na strazy poszanowania sharii oraz wladza sadownicza. Rzadzacy nie zrobia nic co nie jest zgodne ze zdaniem ulamy. Tylko taka dwoistosc wladzy pozwolila swiatu arabskiemu zachowac rownowage i rozwinac imperium oparte nie na sile wojskowej, a na wymianie handlowej, i to w czasach gdy Europa biegala z dzidami po lasach.
Oczywiscie nie mowie, ze demokracja w Tunezji nie jest mozliwa. Jest mozliwa, ale na zasadzie stopniowej adaptacji pewnych jej elementow, z poszanowaniem zdania autorytetow religijnych.
Kilka mniejszych krajow arabskich (ZEA, Katar, Bahrain) funkcjonuje na zasadzie quasi-demokracji, czyli autorytarnej wladzy rodziny rzadzacej, dbajacej o swoich obywateli i szanujacej ich prawa. W BBC ogladalem swojego czasu wywiad z Szejkiem Dubaju Al-Maktumem. Na pytanie dlaczego przyjechal do studia sam, bez ochrony, odparl: Spojrz na ten kraj, jego dobrobyt, czy naprawde sadzisz, ze ktos moglby mi chciec zrobic za to krzywde?
Demokracja to dobry system, ale nie zawsze to, co sie sprawdza w jednym kraju, zdaje egzamin w innym panstwie.
W Tunezji panuje obecnie chaos, turystyka, ktora jest glownym zrodlem dochodu, jest w odwrocie. Caly system, ktory przez wiele lat byl budowany przez Ben Ali bedzie rozmontowany w kilka chwil. Jest to jeden z najlepiej rozwijajacych sie krajow Arabskich, z dobrze funkcjonujaca sluzba zdrowia, szkolnictwem i administracja publiczna. Oczywiscie skoro doszlo do zmian, to znaczy, ze ludzie mieli juz dosc zycia w biedzie, nieudanych reform, i patrzenia na bogacace sie elity. Trudno mi jednak pogodzic sie ze zdaniem, ze teraz moze zapanowac prawdziwa demokracja, ktora pchnie Tunezje i inne kraje arabskie na sciezke rozwoju. Jakie to typowe, obalic tyrana i zaprowadzic demokracje. Probowano tego ostatnio w Afganistanie i Iraku z mizernym skutkiem. Niestety krajom zachodnim brak wyobrazni. Nie da sie w kilka dni zmontowac systemu demokratycznego, w kraju gdzie nigdy takiego systemu nie bylo, odrzucajac zupelnie tysiace lat historii, kulture, tradycje i dogmaty religijne, ktore tam wciaz obowiazuja.
W krajach arabskich istnialy dwa osrodki wladzy, ktore sie wzajemnie przenikaly. Jedna to rzadzace dynastie, ktore wywodza sie jeszcze z czasow proroka, a druga to lokalny Ulama lub Imam, ktory jest osoba wyksztalcona przez jedna ze szkol koranicznych, a jego zadaniem jest stac na strazy poszanowania sharii oraz wladza sadownicza. Rzadzacy nie zrobia nic co nie jest zgodne ze zdaniem ulamy. Tylko taka dwoistosc wladzy pozwolila swiatu arabskiemu zachowac rownowage i rozwinac imperium oparte nie na sile wojskowej, a na wymianie handlowej, i to w czasach gdy Europa biegala z dzidami po lasach.
Oczywiscie nie mowie, ze demokracja w Tunezji nie jest mozliwa. Jest mozliwa, ale na zasadzie stopniowej adaptacji pewnych jej elementow, z poszanowaniem zdania autorytetow religijnych.
Kilka mniejszych krajow arabskich (ZEA, Katar, Bahrain) funkcjonuje na zasadzie quasi-demokracji, czyli autorytarnej wladzy rodziny rzadzacej, dbajacej o swoich obywateli i szanujacej ich prawa. W BBC ogladalem swojego czasu wywiad z Szejkiem Dubaju Al-Maktumem. Na pytanie dlaczego przyjechal do studia sam, bez ochrony, odparl: Spojrz na ten kraj, jego dobrobyt, czy naprawde sadzisz, ze ktos moglby mi chciec zrobic za to krzywde?
Demokracja to dobry system, ale nie zawsze to, co sie sprawdza w jednym kraju, zdaje egzamin w innym panstwie.